Tytuł oczywiście na wyrost, ale przecież nikt nie zna przyszłości..;-)

Zacząłem od Charlesa MacLean’a, ponieważ kilka minut w sobotę i w niedzielę spędzonych na pogawędce z ikoną whisky uznaję zdecydowanie za naważniejszy moment tego festiwalu.

2-3.04.2016 odbył się pierwszy Poznań Whisky Show. Po ostatnim Whisky Live Warsaw ostrzyłem sobie zęby na równie fantastyczną imprezę, ale niestety tak dobrze nie było. To zaskakujące, bo przecież jakże dobrym pismem jest magazyn Whisky, wydawanym przez Stilnovisti, organizatora festiwalu.

Zaczęło się niedobrze od zmieniania dat festiwalu. Później z trudem można było się dowiedzieć, kto będzie wystawcą na festiwalu. Byli oni podawani stopniowo, enigmatycznie, “będzie podobnie jak na WLW”. Na stronie festiwalu dodawane były loga znanych nam wszystkich marek whisky, tyle że whisky te ostatecznie były, ale pod szyldem sklepów i dystrybutorów. Jedynymi reprezentantami destylarni było rodzeństwo – Ardbeg i Glenmorangie. I dobrze, że byli.

poznań

Zatem – brak realnej reprezentacji destylarni to największy minus tej imprezy. To oczywiście nie tylko możliwość spróbowania szerszej gamy ich whisky, to możliwość rozmowy z przedstawicielami destylarni, ambasadorami, która jak pokazał WLW jest wartością nieocenioną dla osoby, chcącej się dowiedzieć o whisky jak najwięcej. Wracając jednak do oferty, to w cenie taniego wprawdzie jak na takowe imprezy biletu, była zatrważająco mała liczba whisky do spróbowania. I jeśli już ktoś ma za sobą pewną historię z whisky, przynajmniej WLW za sobą, to po kilku samplach w cenie biletu musiał stawać przed niezbyt kuszącą okazją wydania kolejnych pieniędzy. Tak jest zawsze, ale w Poznaniu za szybko..;-)

Kolejne minusy to brak buteleczek do sampli (wiedzieliśmy o tym, no ale jak można..), brak “smyczy” do buteleczek (w poszukiwaniu wolnej ręki;-), brak terminala, brak oznaczeń wystawców (!), samo miejsce – raczej nie było najszczęśliwiej wybrane, ze słynnym już pośrodku barem, miało być miejsce dla dzieci (kontrowersyjne wprawdzie), ale potem nie było informacji, że nie ma już tej opcji (a mogła mi się przydać), uff, szkoda, ale było też kilka jasnych punktów ;-).

DSC_1022

Jak wspomniałem, najważniejszym momentem dla mnie i zapewne dla wielu z odwiedzających festiwal, była możliwość rozmowy z Charlsem MacLean’em, badaczem, pisarzem whisky, jednym z wiodących autorytetów (a zaczynał oryginalnie od wypasania owiec i grania w zespole rockandrollowym). Napisał uznane książki z gatunku literatury faktu, aż tematyka whisky pochłonęła go całkowicie. W  1992 został wybrany Keeper of the Quaich, a w 2009 Master of the Quaich. Keepers of the Quaich to ekskluzywna społeczność międzynarodowa zrzeszająca ludzi, którzy wspierają w swoim życiu rozwój szkockiej whisky. Charles MacLean okazał się fantastycznym gościem, namęczył się nad pisownią mojego imienia, pisząc oryginalną dedykację ;-), dał kilka wskazówek dotyczących whisky oraz wskazał whisky obecną na festiwalu, którą koniecznie trzeba spróbować, ale o tym później…

Kolejnym mocnym punktem festiwalu była obecność Adama Karkowskiego z firmy Pinot. To dzięki niemu zawdzięczam spróbowanie dwóch whisky z pierwszej trójki festiwalu (dla mnie) – trzecia to whisky polecona przez Charles’a ;-).

DSC_1009

Adam wskazał mi jedną z Octomorez najbardziej chyba nowatorskiej destylarni Bruichladdich. Oczywiście Octomore był/a na mojej bardzo krótkiej liście, ale Adam fajnie zakreślił tematykę “ppm-ów”;-), czyli part lub peat per million (o tym więcej na pewno wkrótce). Miałem zaszczyt kosztować Octomore 07.01 Scottish Barley o natorfieniu 209 ppm (dla porównania Ardbeg 10YO ma 55 do 65 ppm w zależności od serii). I co? – kosmos. Otrzymałem uderzenie niemal nokautujące – ale zaskakująco moc torfu nie była dominantą, otwarte na oścież kubki smakowe łapały smaki czekolady, wanilii miodu, cytrusów. Delikatnie. To się nazywa zaskoczenie! Octomore 07.01 nie jest rekordzistką jeśli chodzi o słynne ppm’y – Octomore 6.3 Islay Barley o “mocy” 258 ppm to aktualna królowa, na nią przyjedzie dla mnie jeszcze czas.

DSC_1057

Drugą whisky poleconą przez Adama, była whisky również z mojej krótkiej listy z destylarni Old Pulteney, naznaczonej blaskiem właśnie otrzymanej nagrody najlepszej whisky świata 2016 wg World Whiskies AwardsNie dane było mi spróbować owej no.1 Old Pulteney Vintage 1989, ale celowo wybrałem “podstawowego” przedstawiciela tej destylarni Old Pulteney 12 YO. Mały trick z zamknięciem nosa przy pierwszym łyku pozwolił na “zakopanie” się w zaskakująco słonych rejestrach, które nagle uleciały, ustępując przed bombą słodkawo-kwiatowych smaków. Piękna kompozycja.

DSC_1038

Trzecią fantastyczną whisky, była ta polecona przez Charlesa MacLean’a – Craigellachie 19 YO – z nietkniętej dla mnie destylarni Craigellachie – kwiatowe nuty zapachowe, wanilia, ananas, bardzo długi finisz, rozkosznie zbalansowany, z kończącymi przyprawami, pieprzem.

DSC_0966

Poza pierwszą trójką zdecydowanie wspomnę o pierwszym wypuście młodej destylarni WolfburnWolfburn Single Malt,  3-letniej whisky, orzechowej, waniliowej, z wyraźnym zwieńczeniem mocy wynikającej z młodości. Ale bardzo dobry start. Oraz – mniej znana siostra Springbank’a z CampbeltownGlen Scotia w postaci Glen Scotia Double Cask – delikatność, aż chłodząca (mięta?), przechodząca w słodycz, a następnie w pikantniejsze  przyprawy. Super.

Jak widać wydarzenia tworzą ludzie i wyjątkowe whisky i o tym na pewno będą pamiętać organizatorzy Poznań Whisky Show proponując kolejną edycję. Poprawienie elementów natury infrastrukturalnej i uzupełniającej (acz często podstawowej)  jest niezbędne. Wprowadzenie większej ilości producentów, niezależnych bottlerów, a co za tym idzie często ciekawych ludzi pozwoli wznieść Poznań whisky Show do odpowiedniej rangi. Dzięki Poznań i Sláinte.

 

 

 

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *