…i Ingvar Ronde, i Dominic Roskrow, i wielu innych. To fakt, ten festiwal to byli przede wszystkim ludzie połączeni fascynacją do whisky. Rok temu WLW 2015 był dla mnie swoistym “chrztem”, momentem w którym mogłem spróbować whisky, o których czytałem, poznać fantastycznych ludzi i zobaczyć jaka przeogromna materia przede mną i najpiękniejsze jest to, że jest to materia zmienna.

Na WLW 2016 jechałem jako autor rocznego bloga e-whisky.pl, z pewnym już doświadczeniem i pewnymi znajomościami z festiwali z Poznania i Jastrzębiej Góry, kilku masterclass/ degustacji, po wielu lekturach i oczywiście z potężnym wsparciem w postaci mojej żony, która zamierza na tych łamach opisać festiwal WLW 2016 oczami kobiety (i to jakiej! :-).

…ale serce biło mi jak rok temu… . A może i bardziej, bo i czasu festiwalowego było mniej niż rok wcześniej. Dodałem sobie w piątek na 18-tą Master Class Glenfarclas, plan działania w głowie napięty do granic, no i te horrendalne kolejki do sklepiku festiwalowego po bony, buteleczki, książki i whisky (jedna kasa – jak można), które wystawiły mnie na próbę spokoju a’la Gandhi (nie zdałem).

DSC_0870

Przekąsiwszy (wepchano we mnie) pralinkę na bazie Bowmore (ge-nial-na), wbiegłem jak rok wcześniej po ruchomych schodach. Oczom ukazał się tłum, który z godziny na godzinę pęczniał, ale już nie będę w rozdzierał szat i wytykał tego organizatorom – za rok obiecali zmienić miejsce i dostosować do liczby chętnych.

Najważniejsze do dobrze zacząć i to jak – Compass Box – mój ulubiony (walka o transparentność etykiet whisky), estetycznie genialny, niezależny bottler (whiskymakers jak się sami zwą), ale… do tej pory nigdy nie próbowany. I zostało to nadrobione – Asyla – blended whisky, ale jaka – delikatna, waniliowa, słodycz kwiatowa. Do CB wróciłem!

DSC_0861

Niedaleko stoiska z Compass Box stał mój “znajomy” Pramod S. Kashyap z indyjskiej destylarni Amrut i przepięknie było spróbować u niego znane mi Fusion i nowy dla mnie Kadhambam – finiszowany w beczkach po bourbonie, brandy, porto i sherry – tę różnorodność, pełzającą po języku, zwieńczoną indyjskimi przyprawami, po prostu czuć. U Pramoda spróbowałem następnego dnia Amrut Peated – jak sama nazwa wskazuje było torfowo, ale i zaskakująco słodko. W domu mam jeszcze Amrut Herald (polecony przez Pramoda) i oczekującą na mnie (podobnie jak ja na nią) Amrut Spectrum(!).

DSC_0862

DSC_0927

DSC_0864

Na 18.00 miałem się stawić na Master Class Glenfarclas – “wpływ beczki na whisky” i stawiłem się, ale co było za drzwiami w osobnym artykule.

DSC_0894

Zaraz po Master Class zbiegłem (tak, te ruchome schody) do Ingvara Ronde. Moja małżonka zakupiła w międzyczasie najnowszą Malt Whisky Yearbook 2017, którą Ingvar w mojej nieobecności dla mnie podpisał. Wymieniałem się z Ingvarem Ronde mailami po publikacji MWY 2016 i chciałem mu osobiście podziękować za możliwość użycia danych do mojego artykułu. Do stolika dosiadł się … Dominic Roskrow (którego księga “1001 whisky, których warto spróbować” znalazła się u mnie na półce jakiś miesiąc wcześniej z ważnej okazji). Co tu dużo opisywać – rozmowa starych przyjaciół ;-). RE-WE-LA-CJA.

DSC_0898

DSC_0902

Zaraz później sugestia samego Georga Grant’a (Master Class) powiodła mnie do stoiska Adelphi – jednego z najstarszych niezależnych bottlerów – i jak się później okazało, było to jedno z najważniejszych stoisk WLW 2016. Zacząłem od Clynelish 19 YO – delikatna, gładka, ale i woskowa i pikantna nieco. Strzałem w dziesiątkę była też Caol Ila 13 YO – genialny balans dymu i słodyczy oraz podobna nieco jeszcze mniej torfowa Adelphi Liddesdale, czyli Bunnnahbhain 21 YO. Adelphi, które chyba miało najszerszą ofertę ilościową i jakościową w cenie biletu, uraczyło mnie również Glen Elgin 12 YO i Glen Garioch 18 YO. Peany na temat oferty Adelphi (wśród niemal wszystkich bardziej zainteresowanych) mogą dać do myślenia innym wystawcom, którzy coraz częściej swoje nawet podstawowe edycje okraszali numerkami z wymaganą kwotą bonów.  

DSC_1048

DSC_1053

Whisky z m.in Walii i Anglii zajęły miejsce stoiska Distinctive Distillations. Po raz pierwszy miałem okazję spróbować whisky z walijskiej destylarni Penderyn – Penderyn Myth (nieco zbyt delikatna) oraz angielskiej The English Whisky Co. Chapter 7 Rum Finish (dużo ciekawsza, więcej charakteru).

Wróćmy do Compass Box, obok Adelphi i Glenfarclas, jednego z moich TOP 3 festiwalu – CB, podobnie jak Adelphi oferował wiele wyjątkowych whisky w cenie biletu (o kosmicznych etykietach już nie wspomnę) – Oak Cross (delikatny waniliowo-gruszkowy blended malt), Hedonism (mój pierwszy blended grain, kremowy, delikatny, karmelowo-kokosowy-przepiękny), The Spice Tree (blended malt – jak w sklepie z owocami tropikalnymi i przyprawami), The Peat Monster (kolejny blended malt zawierający m.in Laphroaig, Caol Ila – tofowy, dymny, słonawy, ale i perfekcyjnie zbalansowany), Great King St. (blend, dymno-winny) i na koniec Flaming Heart (blended malt, edycja wypuszczona na 15-tą rocznicę CB, odpalona petarda pikantności i słodyczy). A w domu czekają najpiękniejsze tego roku – Enlightenment i Circus – niech czekają ;-).

DSC_0971

DSC_1012

DSC_1073

DSC_1009

DSC_1074

Wspomniany Glenfarclas – tu zdarzyło się dla mnie coś totalnie niespodziewanego. Jak pisałem byłem na Master Class, prowadzonym przez Georga Grant‘a – szóstego z pokolenia rodziny Grantów, która prowadzi tę destylarnię (George zapewne przejmie stery w rodzinnym biznesie po swoim ojcu Johnie). Wieczorem rozmawiając z Georgem przy stoisku o ofercie Glenfarclas, zostałem poproszony o zastąpienie go na “five minutes” na stoisku, gdyż wzywał go pewien dymny nałóg. Kosmos. Przyznam, że byłem w szoku, ale momentalnie wszedłem w buty gospodarza stoiska i czerpiąc z wiedzy nabytej podczas Master Class, godnie reprezentowałem Glenfarclas. Wróciwszy George wręczył mi próbkę 15-letniego Glenfarclasa prosto z beczki, prosto z destylarni “duty paid sample:-)“, co oczywiście wywołało kłopoty na lotniskowych bramkach (ale sobie poradziłem:-).

DSC_0949

DSC_0951

DSC_0957

DSC_0961

DSC_0965

Sama oferta Glenfarclas (w cenie biletu) była bardzo szeroka – 10, 15, 25-letnie, 105 Cask Strenght, £511,19s.0d Family Reserve (cena jaką John Grant zapłacił w 1865 roku przy zakupie destylarni), za opłatą wyższe roczniki i wybrańcy z serii Family Casks. Jak George powiedział – jego ulubione to Glenfarclas 15 YO i 40 YO – “just beacuse I can“;-). Ja miałem okazję spróbować Glenfarclas 15 YO, 25 YO, 105 Cask Streght (8-latka), i £511,19s.0d Family Reserve (whisky z lat 60, 70, 80, 90-tych i 2000) – wszystkie, podkreślam wszystkie odkrywały fantastyczną złożoność, głębię, niejednoznaczność. Przyznam, że Glenfarclas urosła u mnie do rangi ulubionej destylarni, “because I can“.

DSC_0935

Cóż jeszcze z przebogatej oferty festiwalowej. Na pewno szukałem tegorocznych limitowanych GlenfiddichIPA Experiment (z miłości do piwa IPA pozycja obowiązkowa, na pewno goździki, cytrusy, ale muszę dookreślić próbką, którą przywiozłem) oraz Project XX (również mam do potwierdzenia, na pewno bardziej podkreślony charakter od wspomnianej wcześniej, pieprz i przyprawy). Ciekawy był również Glenfiddich Rich Oak – 14-latka z beczek po bourbonie, finiszowana w virgin american oak & spanish oak.

DSC_0925

Na pewno warto było zatrzymać się przy przepięknie egzotycznym stoisku Kavalan i spróbować kolejnej whisky z serii Solist, tym razem Kavalan Solist Port Cask – rewelacja, przenikająca harmonia smaków. Polecam również bardziej dostępną Kavalan Sherry Oak (faworyt mojej żony).

DSC_0969

DSC_0964

DSC_0883

Kolejna przystań i limitowany tegoroczny debiut Ardbeg Dark Cove  – najciemniejszy z Ardbegów, leżakowany w beczkach po ciemnej sherry, zdecydowanie przełamującej ardbegowski dym i nawet popiół słodyczą zamkniętą w gorzkiej czekoladzie.

DSC_0976

Kolejny fantastycznie kolorowy niezależny bottler Douglas Laing & Co. Rok temu miałem okazję spróbować słynnego Big Peat, a Rock Oyster i Scallywag czekają grzecznie w domowej witrynce. Na miejscu spróbowałem Douglas Laing’s Timorous Beastie (blended malt, Highland malts – subtelna, słodkawa, florystyczna whisky), The Epicurean  (blended malt złożony tym razem z Lowland malts – kremowy, miód z marmoladą, świetny) oraz (wyprzedzając domowe zapasy) Rock Oyster (blended malt oparty na maltach z Islay, Jury, Arran i Orkadów – fantastyczna marinistyczna podróż – i dym, i miód, czy są tu gdzieś ostrygi?).

DSC_0981

DSC_0982

DSC_1040

Last but not least – polecona przez Ingvara Ronde irlandzka Teeling Whiskey Madeira Cask Strenght 57,6%, edycja specjalnie na WLW 2016 – pełna moc, słodycz, ale jakże świetnie zbalansowana również wytrawnymi nutami, madeira massive attack, kolejna rewelacja.

DSC_1016

Tak jak wspomniałem na początku – Whisky Live Warsaw 2016 to byli przede wszystkim ludzie. Oczywiście dotarłem do whisky, których chciałem spróbować i do takich, o których istnieniu nie wiedziałem, jednak spotkanie z Georgem Grant’em (zastąpienie go na stoisku i prezent od niego!), “chat” z Ingvarem Ronde i Dominiciem Roscrow, rozmowy z fantastycznymi ludźmi przy stoiskach, spotkanie kolegów “po fachu” – Bow-Tie, Szach Malt, Whisky My Wifeto była kwintesencja tego festiwalu. Podziękowania dla mojej żony, która dzielnie fotografowała wszystko wokół, uczestniczyła w World Class, degustowała te same lub inne whisky oraz rumy i była – jak to ona – duszą towarzystwa. Jej własny, kobiecy punkt widzenia na temat WLW 2016 wkrótce na łamach e-whisky.pl… Do zobaczenia za rok.

DSC_1059

DSC_1037

DSC_1046

DSC_1077

DSC_1076

DSC_1080wszystkie zdjęcia e-whisky.pl

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *