WHISKY LIVE WARSAW 2016 – Z PERSPEKTYWY RUDEJ ;-)

Długo zabierałam się do napisania tej relacji z kolejnego już festiwalu whisky, na który udałam się jako część „delegacji” e-whisky.pl.
Na klimatycznym festiwalu w Jastrzębiej Górze, po kilku głębszych (LOVE SCAPA:-) , zostałam mianowana „Head of Creation” projektu e-whisky.pl ;-), na co ochoczo przystałam, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji. Teraz mój Mąż i Szef w jednym, krąży nade mną od jakiegoś czasu i szumi – pisz…pisz…
Jak flesze migają mi zapamiętane chwile i smaki z Whisky Live Warsaw 2016, przewinęło się również trochę gorzkich wspomnień…ale niewiele, bo przecież to takie pozytywne wydarzenie. Uznałam, że warto się tym podzielić, gdyż na mojej drodze spotykam wiele kobiet, które twierdzą, że lubią whisky, ale się na niej nie znają i nie wiedzą, czego mają spróbować i być może pomogę im w wyborze, niekoniecznie pisząc profesjonalnym – jak mój Mąż – językiem.
Tyle tytułem wstępu, zatem zaczynam.
Marriot – już na wejściu długi sznur oczekujących po opaski, a tu przecież Szef musi lecieć na Master Class i jeszcze nabyć kupony i buteleczki, wszędzie te kolejki… miłośnicy whisky zjechali na festiwal 😀
Dla rozładowania emocji skoczyliśmy do sali głównej wystawienniczej, jeszcze dało się przejść…
Od razu natrafiliśmy na stoisko Compass Box – tego niezależnego bottlera (nie lubię tego sformułowania, ale czy jest lepsze?) znałam wcześniej dzięki Andrzejowi, ale zachwycałam się głównie przepięknymi etykietami, nie wiedząc, co tak naprawdę skrywają wnętrza butelek. Wracaliśmy tam wielokrotnie, można powiedzieć, że zaprzyjaźniliśmy się Panią, która obsługiwała stoisko, przemiła, elokwentna i …hojna 😀
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest to mój faworyt (niestety nie tani i niezbyt dostępny :-/)
Jeśli lubicie łagodną whisky, której smaki wybuchają fuzją przeróżnych owocowo – korzennych smaków – musicie spróbować takich whisky jak:
*Circus
*Hedonism
*Flaming Heart
I na deser Orangerie – infuzowany (trudne słowo), czyli aromatyzowany zestem pomarańczy, z nutą goździków i imbiru – raczej nie dla „torfowych” twardzieli, ale na babską imprezę lub jako aperitif jak znalazł.
I na tym mogłabym zakończyć – żart 🙂
Gdy druga połowa udała się na Master Class Glenfarclas dostałam misję – zdobyć autograf autora Malt Whisky Yearbook 2017 – Ingvara Ronde. Przechadzając się z książką pod pachą i aparatem na szyi, nagle zaczepił mnie jakiś anglojęzyczny mężczyzna i mówi:
On: – Hej, fajną masz książkę.
Ja: – Dzięki, to prezent dla Męża.
On: – Czy mogę Ci ją podpisać – tak się składa, że jestem jej autorem?
Tak, to był Ingvar Ronde 🙂
Poprosiłam o ładną dedykację i dzięki temu, ku mej uciesze nie musiałam później stać w długiej kolejce i mogłam produktywnie wykorzystać mój „czas wolny” na poznawanie tego, co – jak mi się wydawało – nie cieszyło się zbytnim zainteresowaniem mężczyzn.
Zatem podeszłam do stoiska z amerykańską whisky – podobną miksturą Ole Smoky Moonshine, w oryginalnych słoikach a’la smoothie. Fakt, wyglądało to ciekawie, ale zawartość, hmmm, zdecydowanie niee, ni to whisky, ni to drink, spróbowałam wersji ananasowej i jagodowej, wykręciło mi buzię i później omijałam ten stolik z daleka.
Z amerykańskich trunków spróbowałam jeszcze Rebel Yell , to bourbon prosto z Kentucky, można się pokusić na porównanie go z Jim Beam ‘Honey’, ale ten zupełnie nie przypadł mi do gustu i na tym zakończyłam moją przygodę z USA.
Zawiodłam się niestety również, na whisky z uwielbianej Australii – smak młodziutkiej, tasmańskiej Hellyears Road był dla mnie tak samo zniechęcający, jak – niestety muszę to napisać – brak kompetencji osoby, która obsługiwała to stoisko.
A teraz do rzeczy – jestem totalnie zafascynowana azjatyckimi whisky. Na Poznań Whisky Show zachwyciła mnie Nikka Blended, długo pamiętałam jej smak. Teraz moim absolutnym Nr 1 została tajwańska whisky Kavalan Sherry Oak, leżakująca w beczkach po sherry, łagodna w smaku, pozostawiająca na języku posmak suszonych owoców, cynamonu i czekolady – muszę ją mieć 😛
Zresztą cała otoczka stoiska destylarni Kavalan była ciekawa – cztery egzotyczne kobiety, zwinnie rozlewały trunki i z oryginalnym akcentem odpowiadały na każde pytanie. Dlatego też ciężko było się do nich dostać 🙂
Będąc dalej w klimacie udałam się do stoiska kraju kwitnącej wiśni i tam skosztowałam The Yamazaki Single Malt Whisky. Już sam jej zapach był rozbrajający – świeży, owocowy, tak jak lubię. A smak – słodko-cytrusowa, można wręcz rzec, że orzeźwiająca, przywołująca wspomnienia ciepłych letnich wieczorów. Aż się rozmarzyłam…
Kończąc temat dalekiego kontynentu, nie mogłabym nie wspomnieć o indyjskiej destylarni Amrut – i tu napiszę z dużej litery – FUSION, jest trafną nazwą – to istna fuzja smaków, szaleństwo dla moich kubków smakowych, podobnie jak indyjskie potrawy. U-W-I-E-L-B-I-A-M. I obiecuję, że jak kiedyś zrobię u siebie wieczór poświęcony temu krajowi, na stole zawita właśnie whisky Amrut.
Żeby nie było, że jestem taka „innowacyjna”, mam również swoich faworytów wśród szkockich trunków, są to m.in.: Scapa Skiren (!!!), Auchentoshan Three Wood (!), Glenomorangie The Original i Nectar D’Or (!!), Glenfarclass 15 YO i Puffin whisky 18 YO (miałam okazję skosztować jej w dark roomie Stilnovisti, nie będę się o tym rozpisywać, ale napitek był zacny 😉
Wytrawni znawcy whisky mają już mój “portret psychologiczny” i na pewno zauważyli, że nie jestem zwolenniczką torfowej nuty, zatem Ardbeg, Laphroaig – no way! 🙂
Festiwal whisky to również doskonałe rumy, o czym przekonałam się już w Poznaniu.
Największym odkryciem wśród tych trunków Botucal, stojący na uboczu, wspierany przez nieśmiało zagajającego wystawcę, który poczęstował nas takową oto perłą wenezuelską – pozwólcie, że tu zrobię znaczącą pauzę…
Kolejny MUST HAVE do naszej rozrastającej się gablotki 🙂
Następna propozycja, jaką był Colombian Aged Gin – Dictador’a, była na pewno jedną z ciekawszych w kategorii gin’ów, niemniej jednak to Botucal skradł moje serce…
I z dedykacją dla wszystkich Panów – wspomnień czar 🙂
W ciągu dwóch dni festiwalowych można było również skorzystać z wiedzy docenionych na świecie barmanów: Pawła Radaszyńskiego i Mateusza Szuchnika w ramach World Class. Nie byłabym sobą, gdybym nie wykorzystała takiej możliwości :-). Na pierwszych warsztatach Paweł uświadamiał nas, jak różną mamy percepcję smaków, jak dodanie jednego składnika (np. oleju torfowego) może wpłynąć na zapach vs. smak. Ciekawe i pouczające 🙂
Na drugich – prowadzonych przez Mateusza było trochę gotowania, blendowania i potrząsania. Poznałam tajniki serwowania drinków typu Fizz (ulubiony Whisky Sour), Hot Toddy (idealne na jesienno-zimową pluchę, z masłem i ziołami) oraz Whisky Flip (coś na kształt ukochanego Advocata, mniam).
Będę śledzić poczynania tych dwóch czarujących Panów 🙂
I na koniec – dwie wisienki na festiwalowym torcie – pierwsza – to absolutnie przefantastyczne, ręcznie wykonane słodycze. Kręciłam się nie przy nich, nie tylko z zamiarem skosztowania, ale również zachwycania się nad ich autentycznym pięknem 🙂
Na początku drugiego festiwalowego dnia, kiedy półki się jeszcze uginały, podszedł do nich pewien pan z dwiema córeczkami – na oko – 8,10 lat. Dziewczynkom zaświeciły się oczy, lecz po chwili blask ten zgasł, kiedy cukiernik uświadomił ich, że wszystkie są z dodatkiem alkoholu :-/
Fanfary należą się również litewskiemu producentowi suszonej wołowiny. Próbki degustacyjne znikały z desek w zatrważającym tempie, bo były rzeczywiście wyśmienite. A nabyte opakowanie o smaku Ginger&Honey uratowało nam życie w opóźnionym o ponad godzinę samolocie do Wrocławia.
Podsumowując – Whisky Live Warsaw był moim trzecim festiwalem o tematyce whisky, nie byłam już zupełnym laikiem, ale do poziomu high jeszcze daleka droga. Można mieć zarzut, że było ciasno, że było duszno, ale czy nie powinien nas wszystkich – w tym Organizatora – cieszyć fakt, jak dużym uznaniem cieszy się ta impreza? Że Polacy naprawdę zaczynają poznawać i doceniać whisky? Frekwencja była imponująca, odsetek ludzi, psujących nastrój – znikomy. Wnioski same się nasuwają, a ewentualne niedociągnięcia są tylko cenną nauką na przyszłość.
Dziękuję również za wspaniałe towarzystwo – Andrzej już o tym wspominał 🙂 Do zobaczenia wkrótce!
wszystkie zdjęcia e-whisky.pl oraz ze strony www.compassbox.com