Whisky & Food Festival w Mikołowie zaledwie po dwóch edycjach obrósł swoistą legendą. Tam zasłyszane, tu opowiedziane, przez Szymona zapraszane – nie mogło nas zabraknąć na edycji trzeciej. Trzy tygodnie po – jak go nazwałem – hedonistycznym Whisky Day Cracow, mieliśmy zmierzyć się legendą Mikołowa. Cięcie.

Jesteśmy już po i mogę powiedzieć, że będziemy tu zawsze wracać. Whisky & Food Festival to esencja festiwali whisky, jak podwójne espresso, jak niefiltrowana na zimno whisky o mocy beczki. Festiwal, który otwiera wystrzał armatni i grający dudziarz, gdzie można (dla oddechu;-) zaczerpnąć pysznego gulaszu z dziczyzny, czy przegęstego żurku. Festiwal, który ma największe zagęszczenie na metr kwadratowy entuzjastów whisky, przyjaciół, a nawet już rodziny whisky. W tym miejscu ta rodzina zyskała podmiotowość – mijani i poznawani na festiwalach, degustacjach, spotkaniach, staliśmy się – tak, rodziną, rodziną CS ;-).

Ojcowie festiwalu to oczywiście Simon Says Whisky – Szymon Załęcki i wspierający go Michał Zajda i Pablo Kiero Załęcki. Śląsk. Mikołów. Często mijany, w końcu miejsce docelowe. W Karczmie “Stodoła” – ekstrakt najlepszych stoisk, jak przyjaciele z Whisky Team (dzięki za przywilej i radość bycia odpowiedzialnym za stoisko! – uwielbiam to, wiecie to;-), Loża Dżentelmenów z Arturem i jego poszerzającym się portfolio rewelacyjnych bottlingów, Scotland Yard z Markusem i niezwykłymi odkryciami, Best Whisky Market – jak zawsze genialni, wspólnie z Murray McDavid z Rajmundem, An.Ka z Jankiem na czele, Stock i Janusz, Diageo i Bartek, Pinot, MV… szczypta Wolfa, rzemieślnicze piwa, hiszpańskie przysmaki, i jeszcze ktoś, coś..;-).

Siedem godzin oficjalnej części festiwalu zleciało niepostrzeżenie. Było gorąco, cóż festiwal niefiltrowany na zimno ma swoje prawa, było tłoczno, było smakowicie, było fantastycznie. Dyskusje o amerykańskich destylarniach, sherry bombach, Jimie Murray’u, a na koniec aferparty podsycane między innymi Glenlivet’em Code (dzięki Pernod), Taliskerem 10 YO, czy AnCnoc’iem Peatheart.

Właśnie – jeśli dojdziemy do  samych whisky – tym razem wybiorę, hm subiektywne TOP 10 festiwalu:

  • Tullibardine 1994, butelkowana w 2008, 53,8%, jedna z raptem 60 butelek, CS ;-), od The Drambusters – taki oto wielowymiarowy sherry start festiwalu;
  • Glendronach 1975, butelkowana w 2009, od Ian Macleod, bomba sherry i to bomba atomowa, ale, ale nie w CS;-)
  • Benromach 15 YO, taak, oficjalny bottling, nie wiem dlaczego do tej przez mnie niedotknięty, ależ piękny classic;
  • Talisker 25 YO, również official, ale cóż może być piękniejszego od Taliskera 10-tki, hm, no chyba 25-tka..
  • Hazelburn 8 YO, beczki po sherry, 57,4%, CS, od Cadenhead.. – delikatność, precyzja;
  • Bunnahabhain Stiùredair, przepiękna oficjalna Bunna, dojrzewająca w beczkach po sherry, 46,3%, szacunek;
  • Blair Athol 23 YO z ostatniego Diageo Special Releases, 58,5% CS, underdog, a boski, sherry again;
  • The Exclusive Bourbon, czyli niesprecyzowana bourbon whiskey z Tennessee (wiele do wyboru nie ma;-), chyba największe zaskoczenie, głębia, no ale destylowana 13. września, musi być nieprzeciętna 😉 – by The Creative Whisky Co., CS! – 50,5%;
  • Auchroisk 30 YO, Diageo Special Releases z 2012, CS rzecz jasna, 54,7% – przebudzenie kubków smakowych w końcowej fazie festiwalu, nie waham się – genialna;
  • Ardbeg 2000, butelkowany w 2018, przecudowny Ardbeg, dojrzewający w sherry butt, jakże by inaczej CS, 51,5%, od Malts of Scotland;

Po zebraniu tej reprezentacji whisky zaskoczyło mnie to, że większość z nich leżakowała w beczkach po sherry, no ale że są w CS to już zaskoczony nie jestem 🙂

Były i inne whisky, jak niesprecyzowany Macallan, być może od Samaroli, nawet new make z islandzkiej Flóki, czy z The Clydeside Distillery z Glasgow. Zawsze warto wrócić do bottlingów Loży Dżentelmenów, w oczekiwaniu na kolejne. Oczywiście na festiwalach nie wolno zapominać o samplach na spokojniejsze chwile – Allt-a-Bhainne 2009 8 YO od Murray McDavid z ostatniego Spirit of Speyside, beczki po PX, czy Ledaig 2004 10 YO od Signatory – jakże by inaczej 1st Fill Sherry Butt;-). Brzmi smacznie.

Dla mnie miłą satysfakcją było to, że moja Corbin Cash Merced Rye Whiskey, czyli 100% żytnia whiskey, którą przywiozłem z dalekiego San Francisco i zajęła grzecznie miejsce na stoisku Whisky Team, była bardzo dobrze przyjęta. I zeszła do zera;-).

Whisky & Food Festival to wyjątkowe wydarzenie na whiskowej mapie Polski. Przybywają tu fantastyczni ludzie, do zdobycia są pożądane dramy. Rodzina CS na pewno będzie tu wracała. Nawet widzę nas za kilkadziesiąt(!) lat, nieco bardziej przyprószonych siwizną, ale dalej z ogniem w oczach ;-).

*wszystkie zdjęcia należą do e-whisky.pl

 

 

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *