JAK POWSTAWAŁA WŁOSKA NOWA FALA WHISKY – SZKICE PO SPOTKANIU MALT WHISKY CLUB POLAND 2018

W dniach 21-22 września 2018, w Kadynach nad Zalewem Wiślanym, odbyło się doroczne spotkanie Malt Whisky Club Poland. Sceneria niezwykła, początek jesieni, zmęczone słońce, przepiękne miejsce, do którego na pewno wrócę. Nie będzie to jednak przypowieść o spotkaniu stowarzyszenia – niech to zostanie w Kadynach ;-). Będzie to szkic o włoskich pionierach whisky, którzy nieoczekiwanie mieli i mają istotny wpływ na cały świat whisky. Inspiracją do tej historii było główne menu spotkania MWCP, na które składały się niezwykłe wydania od niezależnych włoskich bottlerów.
Przyznam, że w pewnym okresie whiskowej edukacji, uświadomienie sobie, że włoscy bottlerzy mieli tak olbrzymi wpływ na rozwój kategorii single malt, single cask, czy cask strenght, było dla mnie sporym zaskoczeniem. Włosi kojarzą się wieloma aspektami życia, historii, sztuki, technologii, designu, czy kuchni, ale chyba jedną z ostatnich mogłaby być whisky. Owszem, wino, grappa, wermuty..
W latach współczesnych, po II Wojnie Światowej, whisky była wtłaczana w życie Włochów, przez zwycięskich aliantów. Coraz bardziej obecna w rzymskich, mediolańskich, czy weneckich barach, propagowana w filmach, dostępna dzięki powojennemu boomowi, stawała się bliższa włoskiemu podniebieniu. Dolce vita.
Skokiem jakościowym, uznanym za kamień milowy włoskiej “nowej fali” było otwarcie przez Edoardo Giaccone w 1959, w Salò, nad brzegami malowniczego jeziora Garda, legendarnego sklepu z whisky – Whiskyteca. Przez lata była to mekka dla powiększającej się włoskiej armii fascynatów whisky. Edoardo Giaccone zgromadził jedną z największych kolekcji whisky na świecie. Gdy zmarł w 1996 roku, jego kolekcję kupił inny włoski kolekcjoner Giuseppe Begnoni i teraz jego zbiór whisky single malt i whisky w ogóle, który można w części podziwiać w Bolognii lub na www.whiskyparadise.com, uchodzi za jeden z największych, jeśli nie największy na świecie.
Kolejnym siedmiomilowym krokiem dla włoskiej sceny whisky była podróż Armando Giovinetti‘ego w 1961 do Szkocji, podczas której dotarł do destylarni Glen Grant. Whisky ta, tak bardzo przypadła do gustu Armando, że w pierwszym odruchu zaimportował 50 skrzynek. Wrócił i wracał do Szkocji po więcej. Jego i ówczesnego szefa Glen Grant – Douglasa Mackessack’a połączyła przyjaźń i biznes, który doprowadził do sytuacji, że Glen Grant do dziś jest najlepiej sprzedającą się whisky single malt we Włoszech, a Glen Grant 5 YO dostępna jest tylko w tym kraju. Podobnie było z zaszczepieniem we Włoszech 7-letniego Macallana. Ceny jak za blendy, reklamy telewizyjne, Włosi zaczynali zakochiwać się w dobrej whisky.
Dodatkowym źródłem rozwoju tej miłości, ale zarazem i jej efektem, były powstające specjalistyczne bary z niestandardowo bogatą ofertą whisky, jak otwarty w 1966 roku Bar Metrò w Mediolanie. Prowadzony przez Giorgio D’Ambrosio, położony na uboczu Piazza de Angeli, neonowy bar, zupełnie odbiegał od stereotypu stylizowanej “świątyni” whisky. Bo Bar Metrò przez dekady był prawdziwą świątynią. Giorgio D’Ambrosio, przyjaciel Jima McEwan‘a (Giorgio mówi słabo po angielsku, a Jim po włosku w ogóle, ale porozumiewali się fantastycznie), prowadził bar przez 50-lat, zgromadził przeogromną kolekcję whisky, nie mniej niż 25 tysięcy butelek, w tym ponad 100 z XIX wieku. Zanim zamknął legendarny Bar Metrò 31 marca 2018 roku, sukcesywnie wyprzedawał swoją kolekcję, zostawiając dla siebie kilkaset najbardziej osobistych i wartościowych butelek. Nabywcami byli przedstawiciele kolejnego pokolenia włoskiej sceny whisky – Massimo Righi, właściciel Whisky Antique z Modeny (i marki Silver Seal, ale o tym za chwilę) oraz Diego Sandrin, właściciel Lion’s Whisky z Wenecji. Jak sam przyznaje 80-letni dziś Giorgio, jedyne czego żałuje, to niewykorzystanej, a bardzo bliskiej szansy kupna i ponownego uruchomienia swojej ulubionej destylarni Ardbeg w połowie lat 90-tych…
Giorgio D’Ambrosio był przyjacielem Silvano Samaroli, którego śmierć w lutym 2017, jak sądzą niektórzy, miała wpływ na decyzję o zamknięciu mediolańskiej świątyni whisky. Sam Silvano Samaroli i marka Samaroli jest synonimem włoskiej nowej fali whisky, pionierem włoskich niezależnych bottlerów, wydań single cask i cask strenght, rzadkich i pięknych estetycznie i organoleptycznie whisky. Samaroli rozpoczął swoją “wywrotową” działalność w 1968 w Rzymie. Początkowo mocno związany z Cadenhead, rozszerzał swoje źródła whisky. W latach 80-tych Samaroli wydawało najwięcej i najpiękniej, a praktycznie każdy z ówczesnych bottlingów jest legendą jakościową i estetyczną, jak serie Flowers, Bouquet, Fragments of Scotland. A jeśli chodzi o jakość wystarczy wspomnieć, że 7 na 10 najwyżej ocenionych whisky na Whiskybase jest sygnowana nazwiskiem Samaroli, a dwa pierwsze miejsca okupują Bowmore 1966 Samaroli Bouquet (96,43) i Laphroaig 1967 Samaroli 15 Year Old Sherry Wood (96,39). Wraz ze wzrostem cen beczek i samych whisky, ilość wydań stawała się coraz rzadsza, a Samaroli, jako jeden z pierwszych zaczął promować whisky bez oznaczenia wieku (NAS), ale zawsze jakość i estetyka była priorytetem. W 2008 przekazał bieżące zarządzanie w ręce Antonio Bleve, nie odbierając sobie decydującego głosu. Do lutego 2017 roku. Legenda.
W Mediolanie, gdzie działał już Bar Metrò, Ernesto (Rino) Mainardi, wspólnie właśnie z Giorgio D’Ambrosio, przywołał do życia w 1979 roku markę Sestante. D’Ambrosio wydawał też równolegle edycje pod marką Bar Metrò. Są to złote lata włoskiej sceny whisky, importerów, a potem bottlerów. Samaroli, D’Ambrosio, Mainardi i inni tworzyli zwariowaną ekipę, jeździli wspólnie, czy osobno do Szkocji, do magazynów szkockich niezależnych bottlerów, od destylarni do destylarni, próbowali whisky prosto z beczek, kupowali te, które uważali za najlepsze. Bezpretensjonalni rewolucjoniści, esteci, mistrzowie smaku, z czasem prawdziwi profesjonaliści. Sestante, jako niezależny bottler, zakończył działalność na początku lat 90-tych. W 2000 z inicjatywy Rino Mainardi’ego narodził się Silver Seal, który określany jest, jako bezpośredni następca Sestante, też w sferze podejścia do jakości. Obecnie szefem Silver Seal, a także właścicielem marki Sestante, jest wspominany Massimo Righi, nabywca znaczniej części kolekcji Giorgio D’Ambrosio i szef Whisky Antique.
W nadmorskim Rimini od 1970 toku funkcjonowała restauracja Taverna degli Artisti, prowadzona przez Ferdinando (Nadi) Fiori i jego brata. Fiori zaczął jeździć do Szkocji pod koniec lat 70-tych, zaprzyjaźnił się z Georgem Urquhart’em, ówczesnym szefem Gordon & MacPhail. Stąd magazyny i oferta Taverna degli Artisiti, aż kipiała od świetnych whisky od G&M. Nadi Fiori zmodyfikował biznes i wspólnie z braćmi Turatello, włoskimi dystrybutorami, założył w 1984 roku Intertrade, które działało tylko 5 lat, do 1989. Stąd bottlingi Intertrade, wysokiej jakości, są bardzo trudne do złowienia na rozkwitających od kilku lat aukcjach internetowych, prawdzie białe kruki. Po 1989 Fiori kontynuował import whisky do swojej restauracji, ale pod marką Turatello Import. W 1999 Taverna degli Artisti została zamknięta, a Nadi rozpoczął kolejną przygodę, jako importer i niezależny bottler pod marką High Spirits. Natury nie oszukasz..;-).
Genua, miasto kupców, musiało oczywiście mieć swojego wybitnego przedstawiciela i w temacie whisky – od 1980 roku z inicjatywy Pepi Mongiardino zamieszanie robił Moon Import. I jeśli wszyscy wymieni wyżej włoscy bottlerzy zwracali szczególną uwagę na estetykę swoich wydań, etykiety, opakowania, to według mnie Moon Import był pod tym względem najlepszy – fantastyczne serie The Birds, The Animals, The Costumes, czy The Sails in the Wind, należą do klasyki designu w świecie whisky. Nieoczekiwanie w 2015 Pepi Mongiardino zakończył działalność Moon Import, twierdząc, że w obecnych czasach oferowanie wysokiej jakości whisky w przystępnych cenach, jest już bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe.
Samaroli, Sestante, Intertrade, Moon Import to oczywiście nie wszyscy przedstawiciele włoskich niezależnych bottlerów ze złotych dekad końca XX wieku. Na pewno warto chociaż wspomnieć o Wilson & Morgan (tak, to Włosi z Treviso), czy Donini i poszukać ich na aukcjach.
Podobnie jeśli chodzi o kolekcjonerów – takie nazwiska, jak Giaconne, Begnoni, D’Ambrosio, Righi, Sandrin, to olbrzymy. Do nich koniecznie trzeba dodać Valentino (Rino) Zagatti z Lugo di Ravenna. Posiadał on kolekcję ponad 3 tysięcy butelek, z czego większość to najrzadsze z najrzadszych, unikaty, jak tajemnicza butelka whisky z 1843 roku. Piszę “posiadał”, w czasie przeszłym, gdyż 84-letni dziś Zagatti, sprzedał swoją kolekcję holenderskiemu funduszowi The Scotch Whisky International (SWI), stawiając warunek, że jego kolekcja będzie dostępna dla szerokiej publiczności. I właśnie w październiku tego roku, w Holandii, niedaleko Amsterdamu otwarto wystawę The Unseen Valentino Zagatti Collection. “Unseeen”, gdyż sam Zagatti nigdy nie widział swojej kolekcji, ponieważ jest niewidomy od 11 roku życia, ale doskonale wie, jakie butelki składają się na jego kolekcję, którą zbierał ponad 60-lat. I dalej zbiera, nawet po sprzedaniu swoich skarbów, gdyż nigdy nie przestaje się być kolekcjonerem. Zresztą, ponoć Włosi to naród kolekcjonerów i każdy Włoch “coś” zbiera..;-)
Od końca lat 90-tych złota era włoskich bottlerów i kolekcjonerów zaczęła przygasać. Zmieniały się gusta Włochów, którzy zaczęli sięgać częściej po Aperol Spritz… W przeszukiwanie starych barów w poszukiwaniu rzadkich whisky, wzięli się niemalże profesjonalni hunterzy, ceny whisky zaczęły szybować w górę. W ostatnich latach ten trend starają się odmienić z dobrym skutkiem festiwale whisky w Mediolanie, Rzymie, czy nowatorski w podejściu do tematu – Whisky Revolution Festival w Veneto. Pojawili się nowi bottlerzy, jak Hidden Spirits, którzy czerpią najlepsze wzorce ze swoich wybitnych poprzedników.
Wrodzone wyczucie smaku nie zawiodło włoskich pionierów whisky w odpowiednim momencie. Byli innowatorami nie tylko na swoim terenie, ale często w podejściu do whisky wyprzedzali swoich szkockich patronów. Za jakość, rzadkość ich dzieł płacimy dzisiaj wysoką cenę, próbując złowić włoskich klasyków na aukcjach internetowych, na których królują. I takie jest ich królewskie prawo.
Jako postscriptum podam “line-up” spotkania Malt Whisky Club Poland Kadyny’2018, gdyż uważam, że dodatkowy komentarz jest już zbędny…;-) – ok, dodam oceny na Whiskybase…
- St Magdalene 1982 27 YO 54% (Silver Seal) – 90,67
- Bladnoch 1975 13 YO 55% (Intertrade) – 91,29
- Old Pulteney 1970 18 YO (Sestante) – 91,22
- Banff 1974 29 YO (Samaroli) – 90,64
- Port Ellen 1983 14 YO (Moon Import) – 92,23
(…)
wszystkie zdjęcia za wyjątkiem własnych pochodzą od Michała Kortasa (zdjęcie tytułowe) oraz ze stron scotchwhisky.com, whiskyauctioneer.com, thedrinksbusiness.com, whiskyinteligence.com, forbes.com