Bessie Williamson widząc mnie, siedzącego przed bielonym budynkiem jej destylarni, pokręciła głową z dezaprobatą.

– Jak ty się ubrałeś chłopcze?

Lubię jak się tak do mnie zwracają, gdy mam 46 lat. Chyba. Wyglądałem jak z XXI wieku, jakoś właśnie tak, a był rok 1958. Bessie Williamson jest wówczas pełną Panią na Laphoraig’u.

– Jestem spragniony – powiedziałem, bo nic mądrzejszego nie przyszło mi do głowy.

Uśmiechnęła się, wiedząc o jakie pragnienie mi chodzi i puściła do mnie oko, które złamane szkiełkiem jej rogowych okularów, odbiło się od bielonych ścian destylarni i wróciło do jej kieszeni.

– Poczekaj tutaj.

Zaczekałem, bo ty był ten czas i to miejsce. Wróciła po kwadransie, lekko przeciągniętym, trzymając w rękach zieloną butelkę bez etykiety. Podała mi kieliszek, nalała mi więcej. Uśmiechnęła się zachęcająco. Nie miałem odwagi, ani powodu, by zwlekać.

Nos przekazał jak intensywne lekarstwo w słodkiej otulinie zmienia się w aceton, zmywacz do paznokci. Szpital w sadzie, może sad w szpitalu. Gruszki w syropie, kandyzowane owoce, anyż, spalona guma i skarmelizowane prażone orzeszki.

Wziąłem niewielki łyk. Słodkie owoce, dojrzałe mango, utrzymujące się siłą woli nad asfaltem, nad bazą medyczną. Zęby same wgryzają się w dojrzałe owoce, nieco bez opamiętania. Na wierzch wychodzi suchy, medyczny, acetonowy dym, pogorzelisko, którego zaczynem była benzyna.

Wnętrze tej zielonej butelki bez etykiety zostawia po sobie posmak spiłowanych, przypalonych paznokci, szponów. Czekolada najdziwniejsza na świecie, anyż, aceton, gaz do zapalniczek, przegryzionym niezwykle dojrzałym mango.

Bessie spytała, czy chcę dodać kroplę wody. Przytaknąłem. Do whisky. Przytaknąłem. Inna podróż, spokojniejsza, sentymentalna, opakowana perfumami olejku różanego, flambirowanych brzoskwiń, a anyż niestrudzenie wystawiał swoją gwiaździstą głowę.

Oddałem Bessie Williamson pusty kieliszek, chociaż dalej pachniał nie do oddania. Tym razem uśmiechnąłem się ja, będąc pewien, że zrozumie te podziękowania bez słów. Bessie Williamson – Pani na Laphroaig’u.

Niespiesznie wróciłem do domu, w swoich XXI wiecznych ciuchach. Szukałem na półkach, otwierałem różne butelki. W końcu natrafiłem na tą – 9-letnią, ex Sherry Williamson, destylowaną w 2013, a butelkowaną w 2022 od Morrisonów, Càrn Mòr, tylko dla Whisky Live Warsaw 2022. Ta whisky była najbliższa tej, próbowanej z Bessie Williamson tego lata.

wszystkie zdjęcia należą do e-whisky.pl

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *