Słowo “Friends” w nazwie festiwalu Whisky & Friends może znaczyć ludzi, jak i destylowanych przyjaciół i krewnych whisky… czy taki jest zamiar organizatora, nie wiem. Trzymając się jednak tego założenia, naszym celem było spróbowanie czegoś dobrego, a może dobrego bardzo, spoza znanego mi spektrum whisky. I znaleźliśmy (dzięki Gabrysia) – Lheraud Cognac, Borderies 1970, butelkowany w 2014, czyli 44-letni cognac o takiej złożoności i delikatności, jakby Joanna d’Arc bosą stópką po gardle przeszła.. Nie było już 60-letniego armaniaka z pierwszego dnia, który pojawił się tu i tam w socialach, lecz nie czas żałować róż, gdy płoną lasy… jeśli się było dzień wcześniej w Łodzi, gościnnie w Boat City Whisky Club i próbowało kilku single casków od niezależnych, w tym rewelacyjnej Bowmore od Signatory…

Ale wracając po dygresji. Byli też inni przyjaciele whisky – giny z Mikrogorzelni (jeden, zimowy trafił do domu), znany i ceniony Elephant Gin z Whisky Embassy, tym razem w wersji Orange & Cocoa, czy ponowna szarża na nieokrzesany jamajski rum Hampden; co zrobić, uwielbiamy takie politury. Szkoliliśmy się z okowit w Podolu u Michała Paszoty, jak i z new make’ów w Legacy u Piotra Dubisza.

Był też bourbon od Brown FormanWoodford Reserve Chocolate Malted Rye – pikantność większej dawki żyta plus gorzka czekolada, a bardziej kakao. Świetna rzecz.

Z whisky… nieoczywiste wybory z Diageo Special Release 2015 – 25- letnia Dalwhinnie 1989 oraz z DSR 2016 – 24- letnia Glenkinchie. Warto wracać do tych “releasów”, w których królowały Port Ellen z przyjaciółką Brora.

Musieliśmy dotrzeć do nowej Glen Scotia Campbeltown Malts Festiwal; 11-letnia, po białym porto, nieoczekiwanie skonfrontowana z legendarną już edycją z 2018, dotrzymała jej kroku. Warto zwrócić oko (i podniebienie) na nową/ nienową serię Seasonal Release – 12-letnia po amontillado sherry z 2022 roku pokazała potencjał serii. I tu pozdrowienia dla Alana Reid.

Były też próbki (duże) z Glenfiddich i Balvenie, Octomore 13.3 podniósła aromatyczną głowę, były inne whisky, butelki, niech nie blakną na załączonych zdjęciach. Wybierane wisienki. Niektóre wróciły do domu, by spróbować je LOCALnie.

Byli też ludzie, przyjaciele – na stanowiskach i współszwendacze. Pozdrawiamy. I pokłon dla mistrza zamieszania Mariusza Masiaka.

Był też element kulturalny, artystyczny na drugi dzień, co już staje się tradycją – tym razem Villa la Fleur – Muzeum École de Paris. Polecam ja, poleca bardzo Agnieszka.

nie wszystkie zdjęcia należą do e-whisky.pl

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *