Byliśmy w miejscu, w którym czas zwalnia, a tętno przyspiesza. W podziemiach La Maison du Whisky na Rue Tiquetonne znajduje się Golden Promise, unikatowy whiskybar. Surowe, eleganckie wnętrze, w tle dyskretna trąbka Arta Blakey’a, na półkach około 1100 butelek plus 300 nowych w whisky barze, które można brać saute lub w drinku. Owe 1 100 butelek tworzy sala japońska (Karuizawa, Hanyu), kącik bourbonów (Pappy Van Winkle, Antique Collection), rumy (Caroni, Hampden) i oczywiście szkockie, niektóre niemożliwe do znalezienia poza tym miejscem. Najcenniejsze skarby chroni swoją osobą Salvatore Mannino – człowiek instytucja, od ponad 20 lat z LMDW i ponad 30 w branży whisky. Wybierał beczki dla LMDW, ściskał dłoń Silvano Samaroli, próbował tu wszystkiego (za wyjątkiem nowych/ starych 12 butelek) i cudownie, bezpretensjonalnie dzieli się wiedzą, którą ciągle pogłębia (także podczas naszego tam pobytu).

Spróbowaliśmy u niego Ben Nevis z 1990 roku, 27-letniej, z jednej, pękatej sherry butts od Signatory Vintage oraz Glen Ord z 1974, 23-letniej, ze serii Rare Malts i to Glen Ord swoją perfekcją, i wielowarstwowością zachwyciła nas bardziej. Salvatore wskazał swoje subiektywne perełki, najlepszą Port Ellen, jaką kiedykolwiek próbował, 15-letnią z 1969 roku od G&M (około 40 tys. euro), Bowmore z 1969 na 20-lecie whiskyteka w Salo Edoardo Giaconne, legendy włoskiego bottlingu, a na bezludną wyspę zabrałby Longrow z 1973 roku od Samaroli i sączył przy przypływie, a zapewne i odpływie otaczającego go oceanu.

Rozgrzewką przed Golden Promise była słynna już nowość z Isle of Harris Distillery, czyli The Hearach (zdjęcia nie oddają tego, że ta 5-7 letnia whisky z wyspy Harris niemal nie ustępuję butelce, w której jest zawarta;-).

Piękny to był wieczór. A potem było rugby.

wszystkie zdjęcia należą do e-whisky.pl

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *