Ciekawe uczucie, siedzę nad pustą kartką „papieru” i wiem, że w tym momencie rzeczywiście zaczyna się, może nie moja droga do whisky, ale moja droga do ubierania tego poznawania w słowa i dzielenia się z Wami.

Nie jestem dziennikarzem, nie jestem ekspertem w dziedzinie whisky, ale co nieco już wiem i wierzę, że dzieląc się z Wami, publikując to, nieuchronnie moja wiedza o świecie whisky będzie się pogłębiać.

Czyli robię to z pobudek egoistycznych;-)

Whisky w ogóle, a szczególnie whisky Single Malt cieszą się w Polsce coraz większym zainteresowaniem. Nie każdy ma czas i ochotę przeczytać, co pije, co wybrać. I tu mam nadzieję pomóc. Nie będę stawiał się w pozycji autorytetu, bo nim (jeszcze;-) nie jestem, ale może uda się ubrać tego bloga w formułę naszej wspólnej drogi do whisky.

Zamierzam pisać głównie o whisky Single Malt i nie tylko jednak o tej ze Szkocji, nie brzydząc się wprawdzie whisky mieszaną (blend), whiskey irlandzką czy amerykańskim burbonem. I jeśli napiszę kilka linijek o dobrym rzemieślniczym piwie, czyli lżejszym bracie whisky, czy nawet – z innej beczki – o porto, to dalej będzie to ten sam blog.

Szczerze mówiąc nie pamiętam dokładnie skąd wzięło się u mnie zainteresowanie whisky. Raczej nie miałem jakiegoś olśnienia po łyku „czegoś innego”. Dobrze pamiętam za to skonfrontowanie whisky Single Malt „Bowmore” z Islay z mieszaną irlandzką whiskey „Bushmills” – w obu przypadkach były to warianty podstawowe.

Mieszanka dymu (jakby rzeczywiście snuł się w gardle), otwartej nagle szafki z lekami z przedzierającymi się słodszymi nutami (i to wszystko trwa i trwa) vs. alkohol, ok w miarę zacny alkohol. Różnica kolosalna.

A jeszcze raptem kilka lat temu zdarzyło mi się z bezczelną ignorancją zmieszać ofiarowanego mi Macallana z colą. Nadrobiłem to.

I zacząłem czytać: „Whisky. Uisage Beatha – Woda Życia” Hellen Arthur (tak, kobieta!), potem była już systematyzacja tematu w postaci „Whisky. Leksykon smakosza” Davida Wisharta i „Vademecum Whisky” Jarosława Urbana.

Od niedawna na rynku polskim są dwa dwumiesięczniki „Whisky” – tylko o tym rodzaju alkoholu oraz „Aqua Vitae” – o napojach wysokoprocentowych, na pewno ponad połowa o whisky. Sięgać i zgłębiać!;-)

Sam się sobie dziwię, że przewracam kolejne kartki, czytam o degustacjach, kolejnych gorzelniach, nowościach i po przeczytaniu danego numeru, czekam na kolejny. Ale skoro czytacie te słowa na moim blogu macie lub będziecie mieli wkrótce to samo.

O czym będę pisał? Na pewno będą degustacje, bo samo pisanie o whisky to jak pisanie bloga o kotach, gdy nie posiada się kotów. I będą to moje pierwsze próby opisania tego, co czuje nos, język, jaki jest finisz. Czytam ze zgrozą (a może zazdrością) noty degustacyjne na pół strony będące skrzyżowaniem Szymborskiej z Coehlo. Zobaczymy.

Na pewno będą opisy gorzelni, ich historia, wyjątkowe momenty, historia marek.

Postaram się, aby były relacje z festiwali whisky i mam nadzieję jak najszybciej relacje z podróży do Szkocji (moja dosłowna droga do whisky).

Będą też próby systematyzacji wielkiego świata whisky.

I pewnie będzie o tym, co w ogóle nie przychodzi mi do głowy w tym momencie.

Uważam bloga za otwartego. Slainte!*

* na zdrowie – po szkocku

    • Po pierwsze odstaw colę, najlepiej w ogóle = i już jest łatwiej;-) Relacja z festiwalu to był kolorowy i zakręcony początek; wkrótce zamierzam podać trochę bazy, co i jak z tą whisky, whisky single malt i nie tylko; zostań 😉

    • i znowu ta cola;-) bourbon jest super, jego popularność i sprzedaż ostatnio rośnie i nie jest to tylko marketing i smakowe bourbony jak np. jabłkowy Jim Beam; sam bourbon dzięki kukurydzy i leżakowaniu w nowych beczkach jest słodkawy, waniliowy, przyjemny – jak za mocny, to może trochę wody (lodu) i jest git; dzięki za wsparcie na starcie 😉

  1. Łycha chodzi z mną od paru miechów, ale treningi nie pozwalają. Wiem, wiem mozna troszeczke …posmakowac itp. ale znsz mnie – musi walić w przysadkę. Ale podpowiedz mi coś ciekawego na święta. Albo nie , sam coś wybiorę a ty tylko zklepiesz 🙂

    • Zaklepię, a najlepiej kupimy 2 prezenty świąteczne i grzecznie (część:-) zdegustujemy. Chodzi mi po głowie WhiskyEscape – wychodzimy na miasto (Wrocław) z pewną pulą do wydania – pierwsze kroki kierujemy do własnie otwartego Baru Max & Dom Whisky na Rzeźniczej – zbadam tylko teren wcześniej i robimy Escape’a. Będzie git.

  2. Nie spodziewałem się takiego rozmachu, zaangażowania i fachowości. Niedawno z polecenia trafiłem i zostanę na dłużej 🙂

    Pozdrawiam i życzę wytrwałości.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *